Niedziela - nie byłyśmy pewne pogody to też nie planowałam jakiegoś konkretnego wypadu. Jednak siedzenie w domu nie wchodziło w grę. Idziemy w trójkę w kierunku znanym już większości Perły Zachodu. Mijają nas inni widać, że ludzie coraz częściej korzystają z tego pięknego miejsca niemal w samym mieście. Podziwiamy jeszcze pełno kolorów, jest cicho i nawet słońce stara się umilić nam drogę. Gdzieś w połowie drogi niestety krajobraz zmienia się. Widać działalność niedawnego orkanu "Grześka". Widać jak padały wysokie dorodne świerki, niszcząc przy okazji barierki ochronne. Przykry to był widok. Żałuję zawsze każdego zniszczonego drzewa. Dochodzimy do schroniska. Wewnątrz wesoły gwar gości. Kuchnia serwuje gęsinę jako danie dnia, wiadomo na Marcina najlepsza gęsina. My zadawalamy się filiżanką parującej kawy i miłymi rozmowami. Spotykam przesympatycznych przyjaciół. Wymieniamy kilka uwag na przyjemne dla nas tematy. Czas na powrót i znowu spacerowym krokiem wracamy do domowej rzeczywistości. To był bardzo przyjemny spacer.
Jeszcze migawki z placu Ratuszowego i powrót do domu, gdzie czeka na mnie ciekawa lektura.
